Okazuje się, że niespójne przepisy pozwalają staroście i konendantowi policji w tej samej sytuacji prawnej zatrzymywać prawo jazdy niewygodnym obywatelom, a ich znajomym lub protegowanym zachować je. I starosta Stanisławski wraz z komendantem Targońskim umiejętnie z tego korzystają.
Pani sierżant punktuje, a potem ściga
Opisywany przez nas niedawno casus policjantki dziwnie zdeterminowanej w służbowym polowaniu na pewnego obywatela, wymaga szerszego opisania. Oto bowiem ów obywatel w sierpniu ubiegłego roku dowiedział się z pisma starosty, że ma przekroczone 24 punkty karne, co nie oznacza, że jest tzw. piratem drogowym. Tak się składa, że 12 z nich zarobił za przyczyną tej samej obsesyjnie ścigającej go policjantki – 4 za rzekome niewłączenie kierunkowskazu przy zmianie pasa ruchu na skrzyżowaniu ul. Konstytucji Maja i Barnima w Goleniowie, resztę za rzekomą rozmowę przez telefon komórkowy w tym samym miejscu i i wymuszenie pierwszeństwa na przejsciu dla pieszych. W obu sprawch przed goleniowskim sądem sędziowie Krupa i Krukar – Leśniak w ciemno dali wiarę zgodnym zeznaniom dwojga policjantów, mimo, że prosty eksperyment procesowy ujawniłby ewidentne kłamstwa z ich strony. Dlatego rok temu do goleniowskiej prokuratury wpłynęło zawiadominie o podejrzeniu składania fałszywych zeznań przed sądem, m.in. przez wspomnianą panią sierżant. Ale prokuratura nie kwapi się z podjęciem sprawy, bo to groziłoby funkcjonariuszom wydaleniem ze służby. Za to w ten prosty sposób "wyhodowany" pirat drogowy może być dalej ścigany przez panią sierżant – teraz za jazdę bez przetrzymywanego bezprawnie przez starostę prawa jazdy. Oczywiście z pełnym poparciem komendanta Targońskiego. Bo zanim na dobre rozpoczęła się administracyjna procedura odwoławcza stosowana w przypadku przekroczenia 24 pkt karnych, kierowcy… już zatrzymano prawo jazdy. Ale po kolei.
Zatrzymane po raz pierwszy
Początek listopada, banalna kontrola drogowa. W jej trakcie policjant stwierdza, że kierowca w policyjnych rejestrach ma przekroczony limit 24 punktów karnych. Informuje go, że w tej sytuacji musi zatrzymać prawo jazdy, obowiązek wynika z art. 135 pkt 1 ust. 1 lit g Prawa o ruchu drogowym. Zgodnie z przepisami, zatrzymane prawo jazdy policja przesłała staroście. Na biurko starosty trafiło też pismo kierowcy, który zwraca się o natychmiastowe wydanie prawa jazdy w związku z brakiem przepisu pozwalającego staroście je przetrzymywać.
W tym miejscu trzeba podać parę faktów. Otóż, faktycznie w policyjnych rejestrach nasz kierowca ma przekroczone 24 punkty karne. Przekroczenie limitu 24 punktów karnych nie skutkuje jednak obligatoryjnym zatrzymaniem prawa jazdy. Przepisy nakazują jedynie skierowanie wtedy kierowcy na badania psychologiczne oraz egzamin sprawdzający kwalifikacje do prowadzenia pojazdów, nie nakazują jednak odebrania dokumentu prawo jazdy. Kierowca, nazwijmy go „24+”, może więc nadal jeździć, ma nadal uprawnienia do prowadzenia pojazdów oraz dokument – prawo jazdy – potwierdzający posiadanie uprawnień do prowadzenia pojazdów. Ma prawo jazdy, ale tylko do chwili, kiedy – czasem najzupełniej przypadkowo i bez jakiejkolwiek winy – trafi na przykład na rutynową policyjną kontrolę. I wtedy, jak nasz kierowca 24+, nagle zostaje bez prawa jazdy, bo policjant wskazując wspomniany artykuł 135, prawo jazdy zatrzyma i przekaże staroście.
Wróćmy jednak do Goleniowa. Prawo jazdy zatrzymane, przesłane staroście. Kierowca zwraca się do starosty o zwrot prawa jazdy, bowiem nie została wydana żadna decyzja ani żadne postanowienie o zatrzymaniu tego dokumentu. Owszem, kierowca został skierowany na badania psychologiczne i sprawdzenie kwalifikacji, ale korzystając ze swoich ustawowych uprawnień owe decyzje oprotestował na drodze administraycjnej. Podkreślmy: kierowca ma nadal uprawnienia do prowadzenia pojazdów, może więc prowadzić samochód. Nie ma jedynie prawa jazdy, co z kolei naraża go na ryzyko mandatu (50 zł) za jazdę bez tego dokumentu. Co w tej sytuacji robi starosta?
Starosta odmawia wydania prawa jazdy. Przyznaje też, że nie ma prawa bez przeprowadzenia całej procedury administracyjnej odebrania tego dokumentu kierowcy, który przekroczył dopuszczalny limit punktów karnych. Jeśli jednak wskutek splotu przypadków prawo jazdy trafi do rąk policjanta, a ten sprawdzi rejestr punktów karnych, dokument zostanie zatrzymany i przesłany staroście. Starosta zaś go nie wyda kierowcy do chwili, kiedy ten pozytywnie przejdzie badania psychologiczne oraz zda egzamin sprawdzający kwalifikacje do prowadzenia pojazdów.
Traf (choć wcale nie ślepy) sprawił, że nasz kierowca 24+ w styczniową niedzielę został poddany policyjnej kontroli. Jak się okazało, nie było żadnych podstaw do wstrzymania ruchu na ulicy Konstytucji 3 Maja, błyskania kogutami i robienia wrażenia, że oto zatrzymywany jest jakiś mafioso. Policjanci pod dowództwem – a jakże, wspomnianej już pani sierżant – którzy urządzili to uliczne przedstawienie doskonale wiedzieli, że za kierownicą zatrzymywanego samochodu siedzi nasz kierowca 24+, i że nie ma on prawa jazdy, bo dokument leży w biurku starosty. Cała interwencja zakończyła się oczywiście… propozycją mandatu za jazdę bez prawa jazdy. Propozycja została odrzucona, sprawa trafi więc do sądu. Termin rozprawy wyznaczono na 24.04.2014 r.
Jak więc widać, mamy mętną wodę prawną, z której policja wyciąga rybki (pościg, koguty, podrasowana statystyka, wykryte wykroczenie etc.), zaś nasz obywatel 24+, który, przypominamy ponownie: ma nadal prawo prowadzić samochód – dostaje przez łeb, bo ośmiela się z tego prawa korzystać. A opisywany przez nas niedawno pościg (choć nikt nie uciekał!) w wykonaniu pani sierżant z bezprawnym wtargnięciem na prywatną posesję, dotyczył tego samego obywatela i tej samej sprawy , którego punktuje i ściga ta sama policjantka. I ponownie szykuje się kolejna sprawa w sądzie, na które obywatel postanowił wezwać na świadków komendanta KWP oraz starostę. Państwo prawa a la polonaise…
Jak starosta z PO walczy z obywatelem
„W opisanym stanie rzeczy zostałem postawiony przez działania KWP i Starosty w sytuacji, w której nie mogłem mieć pewności co do jednoznacznych konsekwencji prawnych kierowania samochodem. Oto bowiem kwestią losową było, czy zostanę zatrzymany przez policję i czy policjant z jakiegokolwiek powodu skonfrontuje moje prawo jazdy z ewidencją opisaną a art. 130 pord. Od ślepego losu zależało, jak długo będę tak legalnie jeździł. Bowiem ani Starosta, ani Policja nie wezwali mnie do oddania prawa jazdy, nie zakazali mi kierowania samochodem, nie poinformowali mnie też o ewentualnych skutkach kierowania pojazdem w opisanej sytuacji. Zatem tak Starosta, jak i policja swoimi działaniami pozwolili mi domniemywać, że mogę korzystać ze swego prawa jazdy legalnie i bez ograniczeń. Wszak w państwie prawa to, co nie jest zakazane, jest dozwolone. Dlatego nie można mnie teraz karać za coś, co robiłem zgodnie z prawem i w uzasadnionym zaufaniu do działań organów państwa. Tym bardziej, że zatrzymanie i przetrzymywanie mojego prawa jazdy przez policję, a teraz przez Starostę w opisany sposób, wprowadza konstytucyjnie niedopuszczalny dualizm co do równości obywatela wobec prawa. Oto bowiem spośród dwóch obywateli znajdujących się w tej samej sytuacji co do liczby punktów karnych jak ja, jeden może mieć szczęście i kierować legalnie samochodem, unikając kontroli policyjnych albo świadomie jeździć bez prawa jazdy (wtedy grozi mu tylko mandat, ale nie odebranie prawa jazdy), a drugi, mający mniej szczęścia, trafia tak, jak ja na przypadkową kontrolę policyjną i prawo jazdy zostaje mu zatrzymane, a potem jest przetrzymywane przez Starostę. Podstawową, konstytucyjną zasadą państwa prawa jest równość obywateli w stosunku do prawa, a w opisanym przypadku nie tylko takiej równości nie ma, ale w dodatku jest ona moderowana ślepym przypadkiem” – napisał obywatel w piśmie do Komendanta Wojewódzkiego Policji (KWP), którego pismo do starosty rozpoczeło procedurę administracyjną. Zadał też komendantowi pytanie o podanie przepisu, która pozwala zaskarżyć dowolne w końcu wyliczenia co do naliczenia pkt karnych. W tej sprawie bowiem obywatel kwestinuje także sposób zliczenia tych punktów przez policję – do czego ma pełne prawo.
KWP w odpowiedzi potwierdził, że faktycznie w tej sytuacji nie ma on prawa wnioskować o zatrzymanie prawa do starosty, a o trybie odwoławczym od liczby naliczonych punktów nie napisał nic. Natomiast starosta za pomoca swoich urzędników z wydziału komunikacji (dyrektor Cembrzyńskiej, oraz inspektorów: Szwarca i Szwal) podjął nad wyraz gorliwą walkę z obywatelem, zamiast wyjaśnić oczywisty błąd w istniejących przepisach. Wydał decyzję kierująca obywatela na badania psychologiczne oraz skierował na sprawdzenie kwalifikacji. Decyzje obywatel zaskarżył do SKO jako niespełniająca wymógów formalnych, co SKO potwierdził, ale mimo to ją… podtrzymało! Wtedy obywatel zaskarżył ją do WSA, gdzie czeka ona nadal na rozpatrzenie. To nie przeszkodziło staroście podjąć działań – bez czekania na wyrok WSA – zmierzających do zatrzymania już zatrzymanego (sic!) i przetrzymywanego od 3 miesięcy przez starostę prawa jazdy. A te działania ukazują całą mizerię i nieprzygotowanie starostwa do normalnego procedowania. Oto bowiem obywatel zostaje zaproszony do zapoznania sie z aktami i… dowiaduje sie, że te akta są w WSA. -A w ogóle przecież pan je już kiedyś widział – rzuca uprzejmie urzędniczka. Gdy pisze do starosty skargę na taki brak szacunku do jego czasu, to odpowiada na te skargę ta sama urzedniczka, która kłamie we własnej sprawie. Kiedy ponownie obywatel zostaje zaproszony do przejrzenia akt, bo zostały podobno skopiowane, okazuje się, że owszem, skopiowano, ale tylko ich część jest poświadczona za zgodność, a w ogóle okazało się, że to nie są wszystkie akta, bo reszte ma… kolega. I co? Nic. Mimo tego wszystkiego w dniu 5.03.br obywatel dostaje pismo, że procedura zatrzymania mu zatrzymanego już prawa jazdy toczy się dalej.
Osobna kwestią jest zaskarżenie, bezprawnego zdaniem obywatela, przetrzymywania prawa jazdy przez starostę. Kiedy obywatel zwrócił się o wydanie prawa jazdy, bo droga formalno-skargowa trwa i w tej sytuacji jest ukarany zanim zapadną prawomocne rozstrzygnięcia, starosta za pomocą swego urzędnika wydał oczywiście decyzję odmowną. Bez żadnego merytorycznego ustosunkowania się do podnoszonych przez obywatela zarzutów, po prostu je pomijając. Zanim te decyzje zaskarży do SKO, obywatel pisemnie zadał pytanie o podstawę prawną, na jakiej to SKO jest organem odwoławczym. W odpowiedzi dowiedział się, że owszem urzędnik nie podał tego w decycji, ale mimo to czas na odwołanie minął. Kiedy obywatel zawnioskował o przywrócenie trerminu odwołania, starosta oczywiście jak przystało na szefa powiatowych struktur Partii Obywatelskiej na złość odmówił. Tę odmowę obywatel zaskarżył 13.01.br do SKO i… SKO prawomocnym postanowieniem z 24.03.br uznało jego racje, uchylając decyzje starosty. SKO stwierdziło po prostu, że starosta nie był organerm właściwym do rozpatrywania wniosku o przywrócenie terminu. Wcześniej to samo SKO przez dwa miesiące nie mogło doprosić się od starosty akt sprawy, mimo że dwa razy pismenie o nie monitowało!
Obywatel jako wróg
Wszystko to, co robią policjanci i podlegli staroście urzędnicy powiatowi w tej banalnej sprawie, pokazuje jak na dłoni stosunek aparatu urzędniczego do obywateli w Polsce. Oto mamy tu opisaną oczywistą lukę prawną, o której wiedzą zarówno policjanci, jak i urzędnicy, ale im ona właśnie bardzo pasuje. Znajomych mogą o niej poinformować i wtedy ci mogą długo unikać odebrania dokumentu prawa jazdy, a inni – jak nasz obywatel, kórych nie lubią komendant Targoński lub starosta Stanisławski – mają odebrane prawo jazdy i są ścigani jak bandyci. Za co? Bo ujawnił to, czego ujawniać nie powinien i jeszcze dochodzi swoich praw na drodze prawnej, wykazując tym samym niekompetencje urzędników i policjantów. A tego oni nie lubią, bo przywykli do bezmyślnego kopiowania wadliwych pod względem prawnym dokumentów i wciskania ich obywatelom. W myśl sowieckiej zasady, że władza – policjant, urzędnik – jest najważniejsza i zawsze ma rację. A obywatel ma ich pokornie słuchać, a nie egzekwować swoje prawa.
Opisywany obywatel nie jest więc ani piratem drogowym, ani lekceważacym prawo przestepcą. On po prostu korzysta z przysługujących mu praw, prowadząc konsekwentną walkę poprzez normalne procedury prawno-administracyjne przed KWP, starostą, SKO I Wojewódzkim Sądem Administracyjnym.
Po pierwsze kwestionuje sposób naliczenia mu przez Komendanta Wojewódzkiego Policji punktów karnych i to, że ów komendant nalicza je bez jakiejkolwiek procedury odwoławczej.
Po drugie wskazuje na sprzeczne działania KWP, Policji i starosty prowadzące do tego, że z jednej strony trwa cały czas procedura skargowo-odwoławcza w trybie administracyjnym, a z drugiej zostaje zatrzymane jego prawo jazdy. To tak, jakby kogoś ukarać już przed wydaniem wyroku.
Po trzecie, obywatel stoi na stanowisku, że w tym przypadku bezprawne działania organów państwa doprowadziły do tego, że zatrzymano i przetrzymuje się jego prawo jazdy, ergo to one ponoszą konsekwencje jazdy obywatela bez dokumentu prawo jazdy. Dlatego też odmawia przyjęcia mandatów za jazdę bez tego dokumentu i przed sądem bronił się będzie z powołaniem na ten właśnie argument oraz fakt, że cały czas w każdym aspekcie jego sprawy nierozstrzygniete są prawomocnie jego skargi, odwołania i zażalenia na drodze administracjnej.
Po czwarte wreszcie, swoimi legalnymi działaniami ujawnia luki prawne oraz zupełnie nieprzygotowanie starosty do aktywnej walki obywatela o swoje prawa.
Decydując się na takie trudne, choć całkowicie legalne działania, nasz obywatel nie tylko ma przeciwko sobie cały aparat urządniczy starostwa i policję, a w dodatku od 5 miesięcy starosta przetrzymuje bezprawnie jego prawo jazdy. A przecież w bardzo łatwo mógłby tych kłopotów uniknąć (nie mówiąc o kosztach obsługi prawnej i czasie jaki zajmuje dochodzenie swoich praw), gdyby po prostu machnął ręką i za 500 zł zrobił badania psychologiczne, mogąc wtedy od razu odzyskać prawo jazdy. Tylko, że wtedy nie mógłby kwestionować i skarżyć opisanych wyżej procerdur, ujawniając przy tym luki prawne oraz "rutynowo bezrefleksyjne" działania policji i starosty PO. I zdaje się to byłoby najbardziej na rekę zarówno policji, jak i staroście. Dlatego takiego obywatela muszą za wszelka cenę zwalczać.
You must be logged in to post a comment Login