Komisja Europejska to instytucja, o której działalności zdecydowana większość Polaków, a pewnie i obywateli innych unijnych krajów, ma bardzo mgliste pojęcie. Instytucja przy tym niezwykle ważna, bo ma ogromny wpływ na bieżącą politykę Unii, nadzoruje prace wszystkich jej agencji oraz – to sprawa z naszego punktu widzenia kluczowa – zarządzająca unijnymi funduszami. To ona de facto decyduje o tym, gdzie i w jakiej skali pieniądze z unijnego budżetu trafią.
Główna siedziba KE, znana z licznych relacji w telewizyjnych programach informacyjnych, nie jest dostępna dla każdego odwiedzającego. Tuż obok, przy bardzo ruchliwej Rue de la Loi, znajduje się jednak budynek nazwany „Charlemagne”, w którym mieści się Dział Wizyt Informacyjnych. To tutaj kierowane są grupy, przybywające do Brukseli ze wszystkich krajów Unii, sądząc po wyświetlanym przy wejściu terminarzu kolejnych spotkań, chętnych nie brakuje. A każda „wycieczka”, po przejściu kontroli bezpieczeństwa i odebraniu przepustek, przyjmowana jest przez urzędników z kraju jej pochodzenia. To, oczywiście, znacznie ułatwia komunikację.
Pierwszą osobą, z którą spotkali się przedstawiciele i czytelnicy (ci ostatni pojechali do Brukseli w nagrodę za hasło promujące politykę spójności Unii Europejskiej) lokalnych mediów z Polski była Maria Galewska, specjalistka od polityki regionalnej. Mówiła przede wszystkim o tym, jak wykorzystywane są unijne fundusze w Polsce, chwaląc przy tym regiony za to, w jakim tempie dotacje przeznaczane są na realizację inwestycji, a następnie rozliczane. Na tle wielu innych krajów, Polska wypada pod tym względem bardzo dobrze. M. Galewska zapowiedziała też, że z unijnego budżetu na lata 2021 – 2027 w ramach polityki spójności nasz kraj nadal będzie otrzymywał najwięcej pieniędzy.
Znacznie ciekawsza z dziennikarskiego punktu widzenia była rozmowa z Robertem Sołtykiem – specjalistą ds. komunikacji w KE, a przy okazji byłym dziennikarzem „Gazety Wyborczej”. Mówił on przede wszystkim o tym, jak duże są problemy z kształtowaniem przez media opinii publicznej w ten sposób, by doceniła ona wkład Unii Europejskiej w to, jak zmienia się w ostatnich latach Polska. Próbował przekonać dziennikarzy do tego, by nie podawali oni suchej informacji o tym, z jakich źródeł sfinansowana została budowa tego czy innego obiektu, a opisywali historie konkretnych ludzi, statystycznego pana Janka, których życie dzięki realizacji inwestycji stało się łatwiejsze. Zwracał też uwagę, że raczej należy unikać obecnej co prawda w urzędniczej nomenklaturze, ale kompletnie niezrozumiałej dla przeciętnego odbiorcy nowomowy. Samokrytycznie stwierdził zresztą, że sama KE ma duży problem z wyjściem z własnym pozytywnym przekazem na zewnątrz, bo jest mało obecna choćby w mediach społecznościowych. Co ciekawe, zostało mu to momentalnie wytknięte, jego Twitterowe konto jest „zakłódkowane”.
Trzecim rozmówcą był Piotr Szymański, przedstawiciel przedsiębiorców przy Komisji Europejskiej, a mówiąc wprost – akredytowany w Brukseli lobbysta. Opowiadał on o znaczeniu jego kolegów po fachu przy tworzeniu unijnego prawa, dodając że Polska ma w KE zbyt mało przedstawicieli poszczególnych branż, przez co ich interesy nie zawsze są uwzględniane.
Dziennikarze lokalnych gazet i towarzyszący im czytelnicy zwiedzili również „Parlamentarium”, czyli podobne jak w przypadku KE centrum dla zwiedzających. Mieli też okazję pospacerować po przepięknej, tętniącej życiem Brukseli, fantastycznie prezentującym się nocą Grand Place i przyległych do niego uliczek z licznymi lkalami, w których zjeść można nieomylnie kojarzące się ze stolicą Belgii omułki z frytkami bądź gofry czy wypić wytrawne piwo z miejscowych browarów (Tripel Karmeliet będzie świetnym wyborem).
Będąc w Brukseli po to, żeby zapoznać się z tym, w jaki sposób funkcjonują unijne instytucje, warto swoją drogą pomyśleć o wyprawie do francuskiego Strasburga. To drugi „filar” unijnej biurokracji, w którym mieści się między innymi główna siedziba Parlamentu Europejskiego z salą plenarną. Do stolicy niebywale urokliwej Alzacji z Brukseli dostać można się w prosty sposób autobusem linii Flixbus (bilet można kupić za 103 zł), warto się tam wybrać dla samej starówki czy położonych nieco dalej na południe miejscowości pokroju Colmar, Ribeauvillé czy Riquewihr. Zdecydowanie polecamy.
Działania w ramach projektu „InForMe – Działania informacyjne w zakresie promocji Polityki Spójności przez media lokalne w Polsce” przy wsparciu finansowym Unii Europejskiej w ramach konkursu 2017CE16BAT063 „Wsparcie środków informacyjnych dotyczących polityki spójności UE”. Niniejsza publikacja odzwierciedla wyłącznie stanowisko autora. Komisja Europejska nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek użycie zawartych w niej informacji.
You must be logged in to post a comment Login